Algier cz. 10

Tymczasem pomocnik chirurga siedzi na progu i między kolanami trzyma głowę Araba. Widać, że dawno już nie była pod nożem, bo liczne loki spadają na burnus operatora, który z wielką wprawą małym nożykiem, na sucho goli cały łeb, pozostawiając tylko na czubku mały warkoczyk, spleciony czerwoną wstążką, za którą Gabriel na sądzie ostatecznym będzie wciągać wiernych do raju. Musi to być nieszczęście nie lada dla Araba, jeżeli jest łysy, bo Koran nic nie mówi jak sobie w takim razie poradzi archanioł. Po głowie kolej na brodę, którą ten pierwotny fryzjer przystrzyga także kozikiem.

Obok chirurga przed drzwiami sklepu siedzi szewc ze swoim pomocnikiem, jedyny to rzemieślnik arabski i Arab w ogóle, który używa stołka. Na ziemi skrawki czerwonego lub żółtego safianu, lub czarny arabski trzewik, już prawie ukończony. Mistrz cały zajęty robotą, ani spojrzy na huryski, które na progach sąsiednich domów siedzą w brudnych białych łachmanach, lub europejskich perkalikach, z twarzą nie zakrytą, ale przyozdobioną, żeby się mogła podobać.