Algier cz. 18

Oświadczamy to bez ogródki właścicielowi, który nie rad z naszej znajomości rzeczy, bo umyślnie wyniósł się tak wysoko, żeby jakiś rumi, a jak dla niego i tu goim, tern łatwiej dał się zwieść pozorom miejsca i zaufał słowom, czy zaklęciom, że to wszystko prawdziwe. Końca im nie masz i radzi jesteśmy, że żydzi naszych świętych nie uznają, bo nasz kupiec pewno by się na wszystkich po kolei przysięgał w swojej łamanej francuszczyźnie. Nie chcemy dłużej słuchać jego zaklęć, mówimy ostateczne: makasz i wychodzimy na ulicę.

Już widać jej koniec; dochodzimy do niego i jesteśmy prawie na szczycie miasta, jeszcze kilka kroków, a staniemy przed rzeczywistą Kasbą, (Kasbah dosłownie twierdza) dawnych dejów, która, wzniesiona na 124 metry ponad poziom morza, góruje nad arabskim miastem, i w ustach Francuzów nadała mu niewłaściwie swą nazwę. Rzeczywista Kasba jak każda twierdza, była skupieniem licznych budynków, pałaców, szpitali, meczetów i t. d., które dziś wszystkie zostały zamienione na koszary. To jedno słowo wystarcza do zrozumienia, że dziś nie ma co tam oglądać.