Algier cz. 3

Po za niemi już sama maskarada. A więc ludzie w turbanach, tak ubrani, jak znani nam z obrazków Turcy, z których niektórzy wydają się nam być żydami, inni odrębnego typu. Nie mylimy się; oprócz Izraelitów noszą ten strój i Maurowie. Potem strój wschodni powłóczysty, biały, znany z illustracji biblii Dorego, głowa owinięta w szmatę i okręcona licznymi sznurami wielbłądziej sierści, to Arabowie lub zarabizowani Berberzy. Dalej zamiast burnusa, wełniana płachta, niby rzymska tunika, okrywa ciało zresztą gołe; o jednych mówią nam, że to Kabyle (tak nazywają tu pierwotnych Berberów), o innych że Mzabi. Reszta tragarzy i wyrobników, czyli jak tu mówią »Biskri«, ma na głowie fez, który kiedyś był czerwony, i nie ledwo łachmany, czasem bez przesady worek z trzema dziurami na głowę i ręce, w pół przepasany sznurem. Nareszcie strój jakby turecki, ale z kaftanem samodziałkowym, brunatnym, naszywanym barwnym suknem, w wielkie gwiazdy, lub jakiś inny geometryczny deseń, bywa noszony przez mieszańców Turków i tubylców, nazywanych tu Kulugli. Wszystko to, co do cery, brązowe lub w rożnym stopniu czarniawe, aż do wyraźnie murzyńskiego typu, chodzącego po arabsku.