Algier cz. 23

A tak musisz wyjść, i nie zobaczysz go już dziś, bo w kawiarniach algierskich rząd zakazał dziewczętom tańczyć. Wcale nie ze względów moralności, tylko przez żydów. Tancerki nic bywają bowiem płatne przez gospodarza domu, lub sali w której występują, tylko przez gości. Otóż arabscy szefowie, którzy się wypadkiem znajdowali na tańcach, czasem przez prostą próżność współzawodniczyli ze sobą w hojności zapłaty. Dał jeden 5 fr., drugi 10, i tak kolejno zdwajali nagrody, aż dochodzili do 500 fr., do tego, że rzucali garściami złoto, pod nogi dziewczynom, na które by zresztą żaden ani spojrzeć nie chciał. To było jedno złe. Za tym poszło drugie. Żydzi najęli salę tańców, i płacili z góry tancerki, po 20 franków, dobierając piękne, z warunkiem, że złoto które one zbiorą, rne do nich ale do gospodarza będzie należeć. Tym nadużyciom położono koniec, zakazując w samym Algierze, publicznych tańców.

Zresztą różnych niespodzianek i widowisk nie brak na Kasbie, a bywając tu często, można się oswajać z ludnością, nabywać wprawy w odróżnianiu jej szczepowym, po za strojem, z postawy, z rysów i wyrazu twarzy. Doskonałe to przygotowanie do gruntowniejszego obeznania się z etnografią Algierii, i podobno najlepsze po temu miejsce, bo w tej stolicy spotyka się wszystkie ludy, które zamieszkują prowincją od granic Sudanu, aż do szczytów Dżjurdżjury.