Algier cz. 5

Po większej części są tak ważkie, że rozkładając ręce, a nawet jedną tylko rękę, dotykamy się murów. Podnoszą się mniej lub więcej spadzisto, tworząc często tylko szereg niskich a szerokich i wygodnych schodów. Wszystkie, nawet najwyższe są czyste, stanowczo czyściejsze niż ulice Włoch na przykład. Zasługa to miejscowej policji, a po części i spadzistego położenia miasta, z pewnością nie mieszkańców.

Domy są przeważnie jednopiętrowe, wyjątkowo wznoszą się o jedno piętro wyżej, prawie nigdy nie są wyciągnięte pod sznur z powodu krzywizny ulic, tak, że krawędź jednego wystaje ponad front drugiego. Ich pierwsze piętro wystaje bardzo często mniej lub więcej ku środkowi ulicy, wsparte na pochyłych drążkach z drzewa thui, gęsto obok siebie stojących, ale ledwo jak ramię cienkich. Gdzie na ważkiej ulicy spotykają się takie dwa wystające piętra, to albo zostaje między niemi ledwo wazka szpara, albo stykają się z sobą zupełnie i przechodzi się pod niemi, jak pod arkadą. Niekiedy zwiększa malowniczość drogi, jaskrawa płachta rozciągnięta między domami na sznurach. A od czasu do czasu przerywa jednostajność jakiś odwieczny cyprys, maleńki meczecik, lub kapliczka, z rozłożystym platanem, kryjącym w cieniu cicho szemrzącą fontannę.